Mówią, że człowiek na błędach się uczy, ale w tym sporcie… lepiej uczyć się jednak na cudzych błędach😬.
Jeszcze raz bardzo dziękuję za podwózkę!!! Powiedziałbym, że spadł mi pan z nieba, ale… w sumie… to ja z niego spadłem, a pan mnie uratował!!! Dzięki!
O tym kiedy wyskoczyć decyduje skoczek, ale gdy pilot pokazuje, że może warto zawrócić, bo nieco się oddaliliśmy od lotniska… lepiej go posłuchać. To było na samym początku filmu. Ja jednak wyskoczyłem. Czasem drugie najście jest po prostu konieczne. Kiedy jednak spędzasz trochę czasu na lotnisku to wiesz jak ważne są szybkie decyzje, bo to od nich zależy m.in. ilość lotów wypadających danego dnia. Mniej czasu w powietrzu to mniej spalonego paliwa, mniej spalonego paliwa to mniej zmarnowanego czasu na tankowanie, a mniej zmarnowanego czasu na tankowanie to więcej latania. Proste!🤓
Ale ok, skaczesz. Otwierasz spadochron. Lotnisko daleko. Co zrobić? Na to czy w ogóle do niego dolecisz ma wpływ parę rzeczy. Najważniejsze to wystarczająca wysokość, kierunek wiatru, konstrukcja czaszy spadochronowej, głównie jej powierzchnia. No, ale żeby nie było za łatwo, nie w każdym przypadku. Na nic wysokość, jeśli znajdujesz się w chmurze. Tak naprawdę nie wiesz dokąd lecisz. Gówno chmurę widzisz. Oczywiście nie jest to nic strasznego i wszystkie szkoły spadochronowe uczą jak radzić sobie podczas takiej sytuacji. Prawda, że lądowanie w terenie przygodnym może być bardzo niebezpieczne, ale z reguły dookoła lotnisk i lądowisk występuje więcej pól i płaskich terenów, więc nie ma się co stresować. Dobrze jest w każdym jednym skoku wyznaczać samemu sobie cel, uczyć się lądować tam gdzie się chce, a nie przypadkowo, byle jak. Celność lądowania to dobry trening. Może kiedyś załapiesz się na jakiegoś grilla, lądując na czyjąś działkę? Wspaniałe słyszałem opowieści o lądowaniu w przeróżnych miejscach, ale nigdy nie spotkałem osoby, która tego dokonała. Podobno ktoś kiedyś wylądował na balkon, na którym opalała się jakaś piękna dziewczyna. I do dzisiaj są małżeństwem. Albo ktoś kiedyś wylądował na… sarnę🦌. Hm, zapewne wziął ją okrakiem🤔…
Czasem zwyczajnie w świecie nie ma sensu pakować się na siłę na lotnisko lub nawet na jego teren. Wystarczy jedna, mała, mięciutka sarna. Po pierwsze, i tak nie wylądujesz tam gdzie byś chciał. Albo chciała. Po drugie, czeka Cię długi spacer. Po trzecie… skrawki lotniska to niezbadane tereny. Ludzie zostawiają tam różne śmieci. W skrajnych przypadkach możesz też trafić na ogrodzenie lub nawet na siatkę z drutem kolczastym – przy okazji skoków w jednostkach wojskowych. Czasem lepiej wylądować w polu, wbić nogi po kolana w ziemię, wykopać ze dwa ziemniaki, złapać stopa i wrócić do domu. Ja zrobiłem tak już dwa razy. Teraz, w Inowrocławiu, z własnej głupoty, a kiedyś… w sumie nie wiem dlaczego. Pilot miał chyba coś z nawigacją. Żaden skoczek nie doleciał wtedy do lotniska. Ja lądowałem przy drodze, złapałem stopa i już dawno skończyłem układać swój spadochron, kiedy wrócili pierwsi skoczkowie😎.
Tych kilka lat temu nie było wesoło, kiedy po wylocie z chmury znalazłem się nad lasem. Byłem na wysokości 500 metrów. Skakaliśmy wtedy w Michałkowie, koło Ostrowa Wielkopolskiego. Pogoda dynamicznie się zmieniła. Od lotniska dzieliło mnie naprawdę niewiele, ale zamiast się do niego zbliżać, stałem w miejscu, taki był wiatr! Nie było sensu ryzykować. Tego dnia wszyscy skoczkowie bezpiecznie wylądowali. Niektórzy znaleźli nawet jakieś małe łączki, dziury w lesie i zdecydowali się lądować tam. Zawsze lepsze to niż drzewo.
Nikt o tym nie mówi głośno, ale dobrze jest zabierać ze sobą telefon komórkowy. Telefon, a nie tablet o rozmiarze patelni. W niczym on nie przeszkadza, wypaść… nie wypadnie, bo kieszeń zawsze jest zablokowana ciasno uprzężą spadochronową (chyba, że masz taką na zamek lub kombinezon, to jeszcze lepiej!), a kiedy znajdziesz się w czarnej dupie i nie masz z nikim kontaktu, to telefon będzie wybawieniem. Trochę czasu minie zanim ktoś Cię znajdzie albo zanim sam dotrzesz do bazy. O wiele lepiej jest poinformować ludzi, że wszystko ok, prawda? Problem stanowią początkujący skoczkowie. Nie pozwala się im skakać z kamerą, a przemycając telefon na pewno będą chcieli uwiecznić swoje wspaniałe chwile. Zaabsorbowani zrobieniem dobrego dzióbka mogą za daleko odlecieć z wiatrem, telefon może im wypaść z ręki lub mogą wlecieć w innego spadochroniarza, co się też zdarza. Trzeba im sprawdzać kieszenie, uczyć na pamięć numerów do instruktorów, wypożyczać nokię 3310, której wibracje odpędzą w lesie wszystkie komary i… tyle.
A co zrobić kiedy po otwarciu spadochronu pod nogami widzisz miasto? To samo! Znajdź bezpieczne miejsce do lądowania. Przecież zawsze… jakoś to będzie!