Dokładnie pamiętam… jak dosłownie jeszcze przed pięcioma minutami na jednym ze spacerów mówiliśmy, że za 100 dni będziemy mieć synka. I co? Minęło 110 dni! Michasiowi się za bardzo nie spieszyło, ale w końcu… w końcu jest! Kasia dała radę, jestem z niej piekielnie dumny, dzielnie walczyła!
Raaany, jak ten czas zasuwa. I aż mi się nie chce wierzyć, że za chwilę minie rok odkąd mieszkamy w naszym domku. Wokoło tylko cisza, spokój, wygoda, przestrzeń i… rodzina! Michałek jest już z nami. Drzewo oczywiście też już jest, i to nawet niejedno! Niesamowitym jest… tak na niego patrzeć, trzymać go, po prostu być obok niego. Powiedzieć, że jesteśmy przeszczęśliwi to za mało! Zanim pojechałem na salę porodową Kasia jeszcze troszkę leżała na oddziale, pojechaliśmy tam długo po terminie, bo nic się nie działo. Widocznie bardzo mu było tam wygodnie.
Ale nic co dobre nie trwa wiecznie! W oczekiwaniu na telefon od Kasi, na ten moment, kiedy się to wszystko zacznie – dreptałem w miejscu, obgryzałem paznokcie, oglądałem wiadomości, starałem się nie bałaganić w domu i po prostu czekałem w boksie startowym, by do niej pojechać. Znacie to uczucie, kiedy stoicie na przejeździe kolejowym, gapiąc się na wciąż zamknięty szlaban, kiedy pociąg już dawno przejechał? No właśnie! Tak się czułem!
Sam poród trwał 3,5 godziny, Kasia była baaardzo dzielna. Miała gorsze momenty, ale zaraz po takim kryzysie dawała z siebie wszystko. Co tu dużo gadać, jeszcze w środę Kasia była w pracy, w myśl zasady, że ciąża nie jest chorobą, po prostu robiła swoje, bo ma sporo na głowie. Ten typ tak ma, tej dziewczyny nie da się ot tak, zatrzymać. Twoja kolej, brzdącu.
Dzidziuś jest przesłodki, przeuroczy, jego stópki są takie malutkie, o… o takie, jestem dumnym tatą i rozsyłam wszystkim zdjęcia, oczekując – wiadomo – pochwał, gratulacji i… i tak dalej! Rany, jaki ja jestem łasy na pochwały! A, i żeby nie było, jestem przy tym zupełnie obiektywny, zupełnie! Ten mały gnomek po prostu nie może się nie podobać. On jest cudowny, a ja jestem zakochany, po prostu!
I świat się kręci dalej. My będziemy chuchać i dmuchać, czasem damy mu się wybrudzić, dziadkowie będą trochę rozpieszczać, znajomi będą gadać do kogo jest bardziej podobny, chociaż oczka ma ciemne, jak ja, moja mama powie coś w stylu – cały Uki! – a mój tata zrobi mu za 15 lat domek na drzewie, podobno już zaczął budować, a pies… pewnie wyliże go całego od stóp do głów. Fu. I to jest zagadka w sumie… co zrobi Raster? I będzie super!
A, tego… i w ten oto sposób w domu jest trzech facetów, więc mamy przewagę liczebną i na pewno nie zawahamy się jej użyć. Deska będzie podniesiona!
Jestem mega ciekawy jak psi braciszek Michasia zareaguje na swoje rodzeństwo. Oczywiście zanim nasz Rasteruś pozna Michałka dam mu powąchać ciuszki małego i zrobię wszystko tak jak powinno się to robić, by piesek zdążył oswoić się z nową sytuacją. Dla niego to również będzie duże przeżycie, w końcu może się nam bestia zrobić zazdrosna! Dobra, czas trochę odpocząć, to była ciężka noc 🙂
p.s.
dziękujemy dziadkom za pomoc i wsparcie 🙂
to my dziadkowie, dziękujemy za ślicznego wnuka!!!❤️❤️❤️
PolubieniePolubienie