Gdybym miał napisać poradnik jak nie robić filmików, chyba podparłbym się poniższym przykładem😅. Ale zawsze to jakaś pamiątka! No dobra, co by nie było, dla mnie ten filmik i tak jest super.
Ale ta pierwsza scena…i moja mina? Co mnie podkusiło? Dobrze, że to drugie jest ładniejsze od tego pierwszego!
Chyba każdy kto kiedykolwiek montował jakiś filmik, zaczynał od programu typu Movie Maker albo ściągał coś darmowego (przy okazji wpuszczając do systemu cały syf z internetów) na swojego Windowsa. Na szczęście z pomocą przychodził AdwCleaner, który radził sobie z niektórymi reklamami, paskami toolbar i innymi paskudztwami….
Tak czy inaczej praca z każdym programem do montażu filmów zabiera dużo czasu, dlatego szukałem czegoś innego. Czegoś, co spowodowałoby, ze wszystko będzie łatwe i przyjemne. Na Magisto wpadłem przypadkiem i początkowo mi się nie spodobało. Tylko dlatego, że nie zapłaciłem. Dopóki nie zapłacisz za subskrypcję, która wcale tania nie jest, użyteczność tego programu jest znikoma. Ja jestem skąpy, ale w końcu zapłaciłem tych 5 dolców. To wystarczyło, by robić krótkie filmiki, ale i tak nie miało się wpływu na większość rzeczy, bo robił je za Ciebie automat. Najlepiej było przycinać sceny w innym programie i dopiero później wrzucać je na serwery Magisto.
Magisto może i nie jest profesjonalnym narzędziem (przynajmniej nie za 5 dolarów miesięcznie), ale właśnie takie ma być, bo inaczej praca na smartfonie byłaby po prostu czasochłonna i niewygodna. Zmusza użytkownika do łatwych decyzji. Hm, dobrze czy źle, to już indywidualna sprawa 🤔. Można oczywiście rozszerzyć plan, ale czy warto?
Istnieją lepsze programy. I do tego darmowe. Po przetestowaniu kilku aplikacji, na dłużej zatrzymałem się przy Quik, od GoPro. Można zrobić filmik w kilka minut lub spędzić nad nim długie godziny. Twój wybór. Ale w przypadku tego drugiego praca na smartfonie zaczyna robić się uciążliwa. Dlatego teraz, oczywiście poza sporadycznym korzystaniem z Quik, filmiki robię na komputerze. Jednak.
A co do wyspy, byliśmy ta półtora roku temu, a kiedy ostatnio wpadliśmy do Kołobrzegu, mama Kasi wspomniała, że jeśli nie mamy planów na waksy, to może warto jechać właśnie tam? A właściwie płynąć! I w sumie… teraz, kiedy promem ze Świnoujścia można przetransportować auto, czyli też rolki, rowery i inne cuda na kółkach, to dlaczego nie? Jest tam mnóstwo dróg rowerowych, do tego takich super gładkich, idealnych pod roleksy. To jest chyba coś dla nas…
Jedna myśl na temat “Bornholm, no jasne!”