Przed chwilą wydarzyło się coś, co jeszcze nigdy mi się nie przytrafiło. Straciłem wpis. Miałem go w szkicach, edytowałem i… do momentu opublikowania wszystko fajnie, a potem…
Pusta strona. Przywrócenie do szkiców. Pusta strona. Głęboki oddech. Sprawdzam. Na nic to. Nie pomaga. Chaos. 5 faz. Zaprzeczenie. Gniew. Negocjacje. Deprecha. Akceptacja. Nie no… to niemożliwe. Jak to się do cholery stało? A może gdzieś jest jakaś starsza wersja? Nie no… nie ma, nadpisałem, nic już teraz nie napiszę. Dobra, siadam na dupę i od początku…
I najciekawsze jest to, że za każdym razem wychodzi inaczej. Żałuję, bo miałem napisany całkiem fajny tekst, którego nie jestem już w stanie odtworzyć, ale może tak właśnie miało być? Nie no, nie wierzę w te bzdury, coś po prostu skopałem. Czuję jak to wszystko… przepadło. Trudno. O nowych trenerach zdążyłem napisać zaledwie tyle, że jeden prowadząc zajęcia był bardziej zmęczony niż ci, którym przewodził, a drugi, właściwie druga, bo trenerka… w tym tygodniu nie pojawiła się wcale. A może była raz? Podobno przyjdzie jutro. Może coś zmieni, na przykład… muzykę? Podobno w rekrutacji brało udział dwudziestu trenerów. Hm, ciekawe.
Myślę jednak, że zostawię sobie to wszystko na później, na podsumowanie tego naboru i całej „selekcji” w ogóle. Może wtedy przypomni mi się jeszcze parę rzeczy, bo nie mam siły myśleć o tym co wcześniej tu napisałem. To wszystko przyjdzie samo, zwłaszcza kiedy odtworzę notatki głosowe, w których wypowiada się Kasia, by potem podpisać się swoim nazwiskiem😅.
Jeszcze tylko tydzień. Tydzień i koniec. I o czym będę pisał? Może o tym? Dzisiaj odebrałem z kadr. Wciąż ciepłe i pachnące!
Na pewno dam znać jak wykorzystujemy nasze karty. Czuję, że samo ich posiadanie powoduje, że mogę bez ograniczeń jeść czekoladę. Chudnę od samego patrzenia. Być może jeszcze w tym tygodniu z nich skorzystamy. Bo na pewno… w tym roku.
No dobra, pora na krótkie podsumowanie naszego weekendu. Nauczyłem się, że bez Kasi już chyba nigdy nie zacznę montować żadnej sceny, bo przy tym filmiku bardzo mi pomogła. Jednak kurczę kręcę te filmiki! Nie zaliczam się do tych, którzy kupują sobie kamerki, filmują wszystko i wszędzie, zawalają swoje dyski twarde materiałami, nie wracają do nich latami, a przypominają sobie, kiedy trzeba oddać dysk do informatyka. „Panie, tyle danych! Weź pan odzyskaj! Panie, tyle filmików, ślub córki, chrzest dziecka, komunia…”
Hm, oby tylko YouTube istniał jeszcze za tych… 15 lat.
I jeszcze raz. Wszystkie sceny wymyśliła Kasia.