Przeszłość to przeszłość…
Jeszcze tego samego dnia po opublikowaniu ostatniego tekstu… jak on się wkurzył… wyszedł z niego taki diabeł, że szok! Sterroryzował nas! Uspokoić gnojka można było tylko żwaczem wołowym, przysmakiem do gryzienia. Czy my właśnie nagrodziliśmy niepożądane zachowanie? Tę bitwę niewątpliwie przegraliśmy…
Ok, trochę pozytywów 😇 już prawie zapomniałem jak się tego dnia wyrywał…
Ale uczymy się na błędach. Czasami trzeba zrobić krok wstecz, by zrobić dwa w przód, wiadomo. Nikt nie mówił, że będzie łatwo! Próba odebrania żwacza (bo człek nie da sobą w końcu pomiatać, no nie?) kończyła się ucieczką naszego pupila w najbliższy bezpieczny kąt, bronieniem swojej zdobyczy i łapczywym jej obgryzaniem. Najpierw daliśmy, a teraz zabieramy? Ludzie to jednak świnie!
Nie mam nic przeciwko, żeby go sobie wcinał, ale musi go dostać w odpowiednim momencie, i ważne jest, by móc do psa swobodnie podejść, tak by ze strachu przed zabraniem mu przysmaku nie uciekał lub co gorsza – nie połknął go w całości. Nie czujemy potrzeby podnoszenia swojego ludzkiego ego czy potrzeby pokazania psu kto tu rządzi, przynajmniej nie w taki sposób, bo osiągniemy efekt odwrotny do zamierzonego. Możemy zostawić go w spokoju i poczekać aż się znudzi lub zabrać przysmak podstępem, najlepiej tak, by nie kojarzył kto za tym stoi, poprzez klasyczne odwrócenie uwagi. Samo zniknęło! 😎
Sprawdzonym sposobem, żeby troszkę opóźnić dorwanie się do jedzonka jest włożenie go do tzw. konga. My póki co zrobiliśmy po prostu dziury w butelce i wsadzamy do niej nagródki lub upychamy je do zagiętej rolki po papierze toaletowym. Najlepiej jak trochę wystaje, co by się chłopak z szybko nie zniechęcił. Po takim „wymęczeniu” śpi jak suseł.
Co na temat podgryzania? Ja wiem, to minie, kiedyś. Nieważne jaką masz przy sobie zabawkę, nogi i ręce czasami są po prostu ciekawsze. Kiedy w obronie własnej próbujesz resztkami godności kontrolować sytuację to wtedy właśnie rączki tak fajnie wirują i jeszcze bardziej go nakręcają, zachęcając tym samym do zabawy, ale z tym już sobie radzimy. Zabawka pod dziób lub koniec zabawy.
No ale te nocne eskapady? Nagle zrywa się i biega, urządzając sobie z nóg od krzeseł tor z przeszkodami (o tak, widzimy potencjał w „agility”), ale trwa to jakieś 5 minut i początkowe próby uspokojenia go tylko bardziej go nakręcały. Może to próba zwrócenia na siebie uwagi lub chęć wyżycia się, na pewno po udostępnieniu tego tekstu na odpowiednim forum ktoś podzieli się podobnymi wrażeniami. Nad tym będziemy musieli pracować, bo w końcu walnie w coś i zrobi sobie krzywdę. Kiedy go ignorujemy próbuje zaczepiać nas, a po chwili… kładzie się i zasypia. Dosłownie jakby miał przycisk OFF.
Okres szczenięcy to i tak dopiero początek, wiemy, że jeszcze… miło nas zaskoczy. 😅 Póki co jesteśmy w stanie go solidnie wymęczyć. Póki co!